DLA CHWAŁY, NIE DLA PROSTYTUOWANIA
Na koniec — o rzeczy najcudowniejszej. Wszystko to, co już przeczytałeś, pozwoli ci znieść tak silny szok. To, że Ciało Jezusa jest zawsze żywe, znaczy: moje ciało jest wieczne! Moje ciało też zmartwychwstanie, to ciało, które teraz złączone jest z moją duszą! Ciało, które obecnie podlega wszelkim uwarunkowaniom przestrzeni i czasu, cierpieniu i starzeniu się, będzie — gdy nadejdzie czas — wychwalane przez Ducha, ciało duchowe znaczone bliznami ziemskiego bytowania (por. List do Filipian 3,21; List do Koryntian 15,44). Czyż nie nadaje to mojemu ciału nieskończonej wartości? Moja dusza i moje ciało, czyli ja — zaznają szczęścia jedynie zespolone na zawsze. Moje ciało jest tak bardzo jedyne w świecie, że jego przeznaczeniem jest dołączyć do mojej duszy. Po czasowym rozstaniu, jakie pociąga za sobą śmierć. Rozłączenie to jest przelotne, choć bolesne po tylu latach wspólnej wędrówki! Taka perspektywa dokonuje prawdziwej rewolucji w mojej postawie w stosunku do ciała. Czy można traktować je inaczej, jeśli wsiedliśmy razem do jednej łodzi, płynącej przez czas i wieczność?
„Ciała zmartwychwstanie!” Mało, za mało o tym mówimy. A to jest sprawa o podstawowym znaczeniu, źródło i cel mojej płciowości. Jeśli ciało jest wieczne, a tylko miłość jest wieczna, to mamy dowód, że jedynie Miłość przez duże „M” znajduje się na wysokości ciała. Miłość jest tym, co nie może umrzeć we mnie. To jasne. I wszystko to, co czynię z miłością, odnajdę na zawsze. Wiem teraz, że poza operacją chirurgiczną śmierci — gwałtownym rozdzieleniem duszy i dała — odnajdę moje ręce, twarz, oczy, mięśnie, ale przeistoczone, zmartwychwstałe. Te ręce, twarz i oczy, które stanowić będą wyraz mojej miłości w tym życiu. Powiedz, czy istnieje coś w równym stopniu genialnego?