RZECZ, KTÓRA STAJE SIĘ OSOBĄ

Cóż, ciało naszego Jezusa — nie było ono eleganckim płaszczem przywdzianym na kilka lat, a potem schowanym do szafy lub przekazanym katolickiemu ośrodkowi charytatywnemu. On bowiem zachował je na zawsze. Gdy powrócił do życia w noc Wielkanocną, miał znowu to samo ciało poczęte kiedyś w łonie Maryi, potem kołysane w Jej ramionach, a przed śmiercią torturowane. Teraz zaś okryte chwałą i na zawsze już nie podlegające cierpieniu, chorobie i śmierci. Ciało Słoneczne. Jezus — teraz jeszcze — zachowuje moje ręce, moje oczy, twarz, kości, mięśnie, krew, moje serce człowieka. I to na wieczność. Powiesz mi na to: no dobrze, ale to gdzieś tam wysoko, w jakimś niematerialnym świecie. Otóż nie. Zanim nas opuścił i aby nie opuszczać nas nigdy, zechciał wręczyć swoim przyjaciołom nieco chleba, i o tym chlebie powiedział: „Oto jest Ciało moje”. A to znaczy po prostu: „To jestem Ja”. I nakazał im, aby nadal w Jego imieniu powtarzali te właśnie słowa, rozdając inne kawałki chleba. Mieli tak czynić nie tylko oni, ale również ich następcy. I odtąd z pokolenia na pokolenie ludzie zwani kapłanami powtarzają te słowa Jezusa nad niezliczonymi kawałkami chleba, które wówczas stają się tym samym, identycznym i niepowtarzalnym Ciałem tego samego, identycznego i niepowtarzalnego Jezusa. Gdyż są to słowa, które się spełniają, słowa Boga samego. Słowa twórcze, tak jak twórcze były słowa, które rzuciły galaktyki w przestrzeń, w czasie pierwotnego wielkiego wybuchu spowodowanego przez pierwszy krzyk miłości Bożej w pustkę; i odtąd kosmos istnieje.

Możesz również polubić…