POŁOŻYĆ FUNDAMENTY MIŁOŚCI ŚWIETLISTEJ
Pół roku temu spotkałam chłopaka, którego kocham „do szaleństwa”. Rozumiemy się doskonale i gdy jesteśmy razem, mam wrażenie, że moje ciało woła: RADOŚĆ, a serce woła: POKÓJ. To wspaniałe kochać się tak bardzo (a zwłaszcza po raz pierwszy). Cały czas rozmawiamy o przyszłości i superprojektach, ale często też dyskutujemy głębiej o wierze i o ¡dci. I tu jest gorzej, bo mamy różne poglądy na temat miłości. On jest przekonany, że miłość jest czymś pięknym i nie można z nią igrać, i chce się kochać tylko z jedną osobą w życiu, ale nie widzi powodu, dlaczego mamy z tym czekać do ślubu. Wiele o tym rozmawialiśmy, opierałam się przez cztery miesiące. Ale przez tę miłość zapomniałam o miłości Boga i już się nie modliłam! I pewnego wieczoru stało się, zrobiliśmy głupstwo! Zgodziłam się, chociaż cierpiałam, ale myślałam, że w końcu to najpiękniejszy prezent, jaki mogę mu zrobić przed trzymiesięcznym rozstaniem. Ale już nazajutrz czułam się jakoś pusta! Zawiodłam się na samej sobie. Żywo zareagowałam na to doświadczenie!… Tej nocy zdałam sobie sprawę, że związek seksualny to coś szalonego, czego nie da się zrobić bez zastanowienia. Człowiek daje swoją najbardziej intymną część i całe serce. Daje z siebie drugiemu WSZYSTKO (a nie tylko ciało). Zrozumiałam wtedy, że wymagania Kościoła są nie tylko czysto moralne i trudne do spełnienia, ale dają także możliwość budowania, pozwalają kłaść podwaliny pod miłość nieskończoną i niezwykłą, pełną światłości!!! Kilka dni później (sama nie wiem, dzięki jakiej „akcji Ducha Świętego”) znalazłam się w miejscu modlitwy dla młodzieży. (…)