„METODY NATURALNE” I… ŻYCIE WIECZNE?

Nie od razu stało się to oczywiste. Jest nas dwoje, jedno akceptuje rzecz trudniej niż drugie. To normalne, gdyż fizjologicznie mężczyzna jest stale w dyspozycji seksualnej, trudniej mu więc zrozumieć konieczność rytmu życia małżeńskiego niż kobiecie, której cykliczność jest „wpisana w ciało”. Chodzi tu więc o wymagania w miłości, czasami doskwierające i dokuczliwe dla męża, czasami także dla żony. Być solidarnym, dostosować się do rytmu kochanej osoby. Ale czy istnieje w miłości taki wymiar, w którym nie trzeba dostosować się do siebie? Gdy jednak wspólnie i z pokorą decydujemy się zaufać Kościołowi, gdyż nigdy nas nie oszukał i ma dla nas słowa o życiu wiecznym (a nasza miłość ma coś wspólnego z wiecznością…) — jakież otrzymujemy bogactwo! Pewnie, że naturalne metody regulacji urodzin nie były — w czasach, gdy się pobieraliśmy tak rozwinięte jak teraz. Toteż otrzymaliśmy łaskę dziecka nie przewidzianego — dar niebios, w ten sposób przez nas odebrany. Obecnie metoda badania śluzu pochwowego, wprowadzona przez doktora Billingsa, wspomaga metodę badania wzrostu temperatury; przez siedem lat stosowania tej metody nie mieliśmy dziecka, toteż głosy krytyczne wobec metod zalecanych przez Kościół wydają się nam przesadne. Zwłaszcza porozumienie, którego wymaga przystosowanie się paiy do cyklu kobiety (prawdziwy „awans” kobiety, gdyż to jej ciało reguluje współżycie małżeńskie) jest niezrównanym źródłem harmonii. A jeśli nadejdzie długa i bolesna choroba męża lub żony, zmuszająca do wstrzemięźliwości, uprzednio stosowane okresy abstynencji ukazują się jako bogactwo, gdyż dzięki nim nauczyliśmy się, że porozumienie w małżeństwie nie musi być tylko dialogiem ciał.

Możesz również polubić…