MOJE SERCE PRZYJMUJE GO, GDY NIE MOGĄ WARGI
Eucharystia nie jest symbolem, lecz realnością związku — którego nic nie może rozłączyć — pomiędzy: z jednej strony, Bogiem a ludzkością (bo Jezus jest jednocześnie w pełni człowiekiem i w pełni Bogiem); z drugiej strony, Jezusem a Jego Kościołem (któremu całkowicie przekazał swoje Ciało, swoją Obecność). A więc ci, którzy złamali przymierze małżeńskie i żyją w nowym związku
ludzie, którzy rozwiedli się i nie wzięli potem ślubu kościelnego — nie mogą przyjmować komunii, to jest logiczne: komunia została zerwana. Ale trzeba stanowczo oświadczyć: nic nie przeszkadza im żyć życiem dzieci Bożych, przeżywać Ewangelię, promieniować błogosławieństwami Jezusa, oddać się na służbę Królestwa. I to w Kościele. W tej mierze, w jakiej żyją życiem ludzi ochrzczonych w Miłości. Zbyt mało mówi się o tym, że oni mogą żyć intensywnym życiem eucharystycznym. Mogą i powinni adorować Ciało Chrystusa. Tym goręcej, że nie mogą przyjmować komunii. Muszą i powinni czynić to duchowo, to znaczy intensywnie w swym sercu pragnąc Ciała Jezusa. Wszystkie owoce komunii mogą pojawić się wtedy w ich duszy. Ta „komunia pragnienia” winna być udziałem wszystkich, którzy nie mogą przyjmować komunii fizycznie: chorych, więźniów, chrześcijan w krajach prześladowań za wiarę lub w krajach, gdzie brak księży. Ci ludzie mogą żyć w intymności eucharystycznej z Chrystusem, czasem większej niż w wypadku ludzi przyjmujących komunię materialnie, ale machinalnie, rutynowo. Wszystko zależy od miłości. Oddajmy głos zakochanemu w Bogu, który z tej niezmiernie bolesnej sytuacji uczynił nie drogę krzyżową, lecz żywą mszę, gdzie wszystko ofiaruje się w miłości.