Dzielenie się: oaza, w której zraniona miłość się odradza 113
Brak jawności i prawdy między małżonkami jest jak robak w owocu. Jak wiemy, robaczywy owoc gnije. Jak postępować, by do tego nie dopuścić? Zawsze wszystko sobie mówić, dzielić się radościami, smutkami, kłopotami, problemami… Nie w sensie regulowania porachunków, lecz w sensie pokornego pójścia przez życie razem; wzajemne wychowywanie się do życia w prawdzie. Wtedy potrzeba dzielenia się z innymi, zwłaszcza z biednymi, narodzi się w nas sama. Modlitwa, wprowadzając ład w nasze życie rodzinne, pociąga nas także do otwarcia drzwi innym: nieznajomemu, cudzoziemcowi, komuś, kto nagle nie wiadomo skąd się pojawia… Trzeba go przyjąć, jakby to sam Jezus zapukał do naszych drzwi. Świat potrzebuje, jak nigdy przedtem, tych oaz miłości, w których ludzie ciężko skrzywdzeni przez życie i zawiedzeni w miłości poczują się zaakceptowani, wysłuchani, pokochani . Odnajdą wtedy smak życia, chęć do kochania, czyli to, co dawno temu utracili. W ten sposób ognisko rodzinne stanie się lecznicą dla rzeszy zranionych serc, miejscem ich ozdrowienia. Nie zamknie się w swojej skorupie, nie stworzy sobie getta czy szczelnie zamkniętej cieplarni. Zaofiaruje ubogiemu w nadzieję dobro, którym samo żyje: wzajemną czułość, błogosławioną i stymulowaną przez Boga samego . Ale jak otworzyć się na innych bez ryzyka destabilizacji rodziny? Właśnie przez modlitwę; dzięki niej to, co w rodzinie słabe i kruche, wzmocni się i okrzepnie wskutek siły Obecności Chrystusa. Będzie wtedy można, wiele nie ryzykując, przyjąć u siebie młodych ludzi na drodze do wyzdrowienia — na posiłek, nocleg, cały tydzień lub kilka miesięcy. Kierowani tą chęcią dzielenia się z innymi, coraz liczniejsi nowożeńcy pragną, by rodzina i znajomi w charakterze prezentów ślubnych złożyli jakąś ofiarę na rzecz biednych lub poszkodowanych .