WYZWOLENI PRZEZ CZYSTOŚĆ MARYI

Gdy spotkałam Jakuba, właśnie się rozwiódł. Był żonaty przez półtora roku. Zapisaliśmy się do grupy o nazwie „Chwała”. Jakub grał na gitarze, a ja trochę śpiewałam. Wydawało nam się więc, że nasza wiara okrzepnie. Wtedy też postanowiliśmy być razem.
W miarę upływu czasu zdawałam sobie sprawę, że coś jest nie tak. Często pytałam Jakuba: „Czy ty się czujesz w porządku, gdy idziesz na mszę, modlisz się, a żyjesz ze mną bez ślubu?” Jakub miał gotową odpowiedź: „Pan Bóg jest dobry. Po co nam ślub? Nie zaprzątaj sobie tym głowy!” Mnie jednak coraz bardziej przeszkadzała taka sytuacja. Czułam w sobie rozdarcie — tu Bóg, a tu mój Jakub. Kochałam mojego chłopaka i nie chciałam odejść od niego. Z drugiej jednak strony kochałam Boga coraz bardziej i też nie chciałam Go zawieść. Trwała więc we mnie walka i psychiczny niepokój. To ciągnęło się kilka lat. Pewnego ranka udaliśmy się razem do ośrodka rekolekcyjnego. Poszliśmy do księdza, bo potrzebowaliśmy, by ktoś nas oświecił. (Muszę wspomnieć, że gdy Jakub wystąpił o rozwód, wystąpił także o unieważnienie małżeństwa. Ale uznaliśmy, że trzeba by długo czekać, a wynik wcale nie był pewny). Ksiądz zrozumiał, co przeżywaliśmy: „To jest delikatna sytuacja; to, co wam teraz powiem, przyjmijcie jako słowa pochodzące od Jezusa, a nie ode mnie, księdza: nie robicie dobrze. Powinniście być jak brat i siostra. To Jezus tak mówi. To jest powyżej ludzkich możliwości, bo człowiek jest zbyt słaby. Ale jeśli poprosicie Pana o łaskę, by do tego dojść, On wam pomoże”. Wyszliśmy nieco zniechęceni, nie takiej odpowiedzi oczekiwaliśmy. Postanowiliśmy jednak modlić się o to. Wtedy wiara zaczęła w nas rosnąć. Złożyliśmy wszystko w ręce Pana.

Możesz również polubić…